Zbliża się nowy rok. Okres wzmożonych planów, postanowień, działań. Czasem rezygnacji i wyrzeczeń czasem rozstań lub powrotów. Okres, w którym również co rocznie następuje jedno z większych wahnięć sinusoidy wzmożonej frekwencji na siłowniach lub ścieżkach w pobliskim parku. Większość z nas w pewnym sensie podświadomie resetuje poprzedni etap, próbuje zmienić obecny stan rzeczy i zacząć od nowa liczyć swój czas. Jak zatem wytrwać w swoich postanowieniach ? Jak nie odpuścić po kilku dniach lub paru kolejnych tygodniach ? Nie powiedzieć znów, nie to nie dla mnie, to nie był dobry pomysł...
Pomysł startu w triathlonowej sztafecie zaiskrzył, nieco ponad rok temu w Gniewinie. Zawody, które ukończyłem niejako siłą woli oraz wsparcia taktycznego dopingujących mnie kumpli, zostawiły po sobie szereg ciągnących się do późnych godzin nocnych ożywionych dyskusji. W jednej z nich, w zasadzie chyba już w pierwszej, padła propozycja startu we trójkę i pokonania wspólnymi siłami podobnego wyzwania w przyszłym roku. Stanęło na 1/8 pełnego dystansu. Niby niewiele, ale kiedy dwóch członków sztafety ma po raz pierwszy w życiu przypiąć numer startowy, a trzeci wciąż nie ma czasu konsekwentnie się rozpędzić, może być arcyciekawie i na pewno zabawnie...
Jadąc do Iranu możesz śmiało założyć, że raczej nie schudniesz. Tutaj w pewnym sensie ciągle się je. Organoleptyczna wycieczka po irańskim karawanserai, to spora dawka bodźców od wzroku, poprzez węch na smaku oczywiście skończywszy. Typowy targ, to splot tak wielu różnorodnych oferowanych artykułów i usług, że ogarnięcie tego za jednym razem graniczy wręcz z absurdem. Ogrom przypraw, miesza się tutaj z niezliczonymi rodzajami ziół i herbat. Różnorodne, kiszone, suszone lub świeże owoce, kontrastują ze stoiskami gdzie wegetarianom zaglądać dla własnego zdrowia nie polecamy. Setki odcieni irańskich czerni, obijają się z kolei w lustrze bogactwa kolorów legendarnych perskich dywanów. Jaki jest zatem prawdziwy Iran od strony lokalnej... ?
Tegoroczna majówka, to w pewnym sensie kontynuacja zapoczątkowanej onegdaj przez Malborską Załogę Rowerową "RAMA" tradycji. Tradycji, której najstarsze znane i czytelne zapiski sięgają zamierzchłych czasów świetności Krzyżackiego Zamku. Stacjonujący tu wtedy rycerze, okuci w stal i biało czarne szaty, dosiadali podobnie jak my swoje rącze bojowe mustangi. I choć co prawda nasi dalecy przodkowie, poruszali się na nieco innym tempem oraz zapoznawali się z okolicą i mieszkańcami w nieco inny niż my sposób, szyk bojowy pozostał ten sam...
Pomysł wyjazdu do Iranu zrodził się wczesną wiosną anno domini 2018, zaraz jakoś po powrocie z Jakuszyc. Na celowniku zaiskrzyły tematycznie dwie opcje - Gruzja lub Iran. Ten drugi nieco egzotyczny kierunek, sporo średniej jakości półprawd oraz masa fantastycznych opowieści od ludzi, którzy odwiedzili już ten region przypieczętowały naszą decyzję. Co ? Gdzie jedziecie ?? Do Iranu ??? Chyba Was porą....ło. Tak, lub nieco podobnie brzmiała większość reakcji, wtajemniczonych w tą nieco zakonspirowaną akcję taktyczną osób. Jak było naprawdę ? Gdzie dokładnie byliśmy, co zobaczyliśmy i jakie wrażenia towarzyszyły nam w Iranie ? Cóż, jednym zdaniem opowiedzieć się tego raczej nie da, zapraszamy więc do zdjęć i filmów w pierwszej z naszych pięciu irańskich relacji...
Bieganie. Aktywność, która sama w sobie jest świetnym remedium na codzienny stres, ruch genialnie aktywizujący mięśnie, płuca i serce. Temat doskonały jako sport całego życia. Niestety ma jedną wadę, dość szybko w obecnych czasach zahacza o zawodowstwo. Jakiś czas temu uciekłem z tego wyścigu donikąd, spokojnie truchtam przyglądając się z boku. Obserwuję nadal pędzące "rydwany ognia", są nie do zatrzymania. Codzienny trening na krawędzi wytrzymałości poza tak nie lubianą strefą komfortu, start a może i dwa co weekend oraz przewlekłe kontuzje prowadzą w jedno miejsce. Ślepą ulicę. Moje bieganie jest swoistą higieną ciała, ma dawać poczucie wolności, relaksu i swobody. Dlaczegóż więc mam się ścigać ? O co, i z kim ???...
Kalistenika czyli trening z własną masą ciała, ma jedną niezaprzeczalną i niepodważalną zaletę - możesz ogarnąć go praktycznie wszędzie. W domu czy w podróży, przed pracą czy po niej, lub jak wolisz na wczasach. Teoretycznie do wszystkich, a praktycznie do większości zadań, nie potrzebujesz niczego poza swoim ciałem. Jesteś tylko Ty i bezwzględna siła grawitacji. Przyda się oczywiście odrobina czasu okraszona szczególnie na początku szczyptą determinacji, kiedy to większość możliwych pozycji lub rutyn wydaje się niewykonalna. Praktyka ruchu ma też sporą dozę bezpieczeństwa, raczej nic nie urwiesz i nie naderwiesz, bo jeśli czegoś nie możesz zrobić to po prostu nie możesz i basta...
Większość ćwiczeń w kalistenice, choćby z racji sposobów i możliwości ich wykonania oraz "używanych chwytnie" przyborów, ukierunkowana jest na kończyny górne i gorset. Obręcz biodrowa i kończyny dolne w całym układzie i możliwości, jakie dają zadania z ciężarem ciała, mają zdecydowanie mniejszy procent udziału. Praktykując szeroko pojętą kulturę ruchu, w której łączę kalistenikę i movement, odkrywam obszary o jakich dotąd miałem mgliste pojęcie. Ćwiczenie teoretycznie prostych rutyn nie tylko świetnie wpływa na ciało, ale też bezlitośnie i doskonale obnaża, jakim jest się sztywnym drewnianym kołkiem...
Natura wyposażyła nas w genialne narzędzia stworzone do ruchu. Stawy, mięśnie, więzadła i biomechaniczny majstersztyk, jakim jest ludzka stopa. Układ krążenia, płuca i niestrudzenie pracujące adoptujące się do obciążeń serce. Dlaczego tak rzadko wsłuchujemy się w sygnały, jakie wysyła nam nasz własny organizm ? Dlaczego tak często je bagatelizujemy ? Ile razy biegałeś ostatnio boso po trawie, piasku czy śniegu ? Dlaczego nie dasz stopie swobody, do jakiej stworzyła ją natura ? Dlaczego nie pójdziesz w kierunku, który jest tak oczywistym, że przestał wydawać się ważny...
Jakuszyce to mekka narciarstwa biegowego. Ściągają tu fani tego sportu z różnych zakątków europy i świata. Rejestracje aut z pobliskich Czech, Słowacji, Niemiec czy też Dani lub Norwegii, to norma. Narty biegowe jako sport całego życia, dają się tutaj genialnie odczuć. Począwszy od małych szkrabów w wózku z płozami ciągnionym przez jednego z rodziców, przez samodzielnie drepczące w zasięgu chwytu za kaptur malce poprzez pokonujących swobodnym klasykiem dukty biegaczy. Wśród nich mkną łyżwą trenujący zawodnicy, a gdzieś między wierszami leniwie prószącego śniegu spokojnie spacerują osoby starsze. Sport totalny, ruszasz się tak jak chcesz, tak jak potrafisz. Złapanie podstaw jest bardzo naturalne, a sam wysiłek na niskiej intensywności, jest naprawdę bardzo przyjemny. No i przyroda, piękno gór, masy śniegu, cudowne słońce, krystaliczne powietrze i cisza...