"Czterdzieści Rękawic - etap pierwszy..."
Wyjazd na zawody do Ślesina zaczął się tak naprawdę już w czwartek, a może i w środę kiedy to dokupiłem jeszcze jedną zapasową gumę i okularki pływackie. Pomny masy kapci w poprzednim roku i poprawiania co chwilę szkieł na basenie, wolałem mieć rezerwy taktyczne. Faktyczna logistyka to oczywiście wieczorne pakowanie według listy. Cóż w sumie to taki wyjazd na jakby trzy osobne starty i gratów jest naprawdę sporo, jak się to rozłoży w pokoju na podłodze. No dobra - rzekłem omiatając wzrokiem ten mały chaos - miało być po bandzie to będzie....
Jedna z imprez biegowych jakie wkalkulowałem w starty kontrolno - treningowe w cyklu przygotowań na ten sezon to Kwidzyński Bieg Papiernika. To już siódma edycja zawodów, bieg stał się w pewnym sensie imprezą nie tyle mocno masową co wręcz kultową na pomorzu. Sam wziąłem udział we wszystkich jej odsłonach, poza piątą gdzie myślami byłem w zupełnie innym świecie. Ubiegłoroczne zawody w porównaniu do pierwszej odsłony uległy naturalnej ewolucji, mocno rosnąca frekwencja wymusza zmiany organizacyjne i jadąc tym razem, byłem również ciekaw jak będzie to wyglądać w praktyce...
Zdjęcia same w sobie potrafią być genialnym, zatrzymanym w czasie przekazem otaczającej nas rzeczywistości. Są sztuką, w której umiejętność znalezienia się we właściwym miejscu i czasie, płynnie przeplata się z opanowaniem manualnych zdolności obsługi aparatu. W moim przypadku to zabawa głównie z trzema urządzeniami: Bezluterkowcem Fuji XT20, kamerką DJI Osmo Action oraz dronem DJI Mavic Pro. Zdjęcia. to doskonała pasja, w której zawsze możesz nauczyć się czegoś nowego. Zapraszam do subskrypcji profilu bloga na Instagramie.
Jeszcze nie tak dawno tygodnie do mojego docelowego startu oscylowały około trzydziestu. Dużo czasu żeby się przyzwoicie ogarnąć i jeszcze więcej, żeby nie zawsze trzymać się reżimu treningowego, szczególnie w obrębie diety. Któż tego nie zna niech pierwszy... zgasi światło w lodówce. Czas upłynął szybko. Kilka tygodni na bardzo przyzwoitym poziomie realizacji założeń, przeplotłem paroma średnio konstruktywnymi działaniami jeśli chodzi o trening. Cóż, życie często weryfikuje nasze plany. Choć bycie elastycznym i w miarę zorganizowanym mocno pomaga, to nie jest to proste w przypadku jeśli korzystasz z doby w maksymalnym wymiarze czasu...
Biegi w Sztumie darzę w pewien sposób specyficznym sentymentem, po pierwsze organizuje je Klub Sportowy LKS Zantyr, w którym zaczynałem swoją amatorską przygodę ze sportem, zmotywowany do tej formy ruchu przez kolegę z ówczesnej pracy Bartka Mazerskiego. Drugą stroną medalu tej sportowej gry jest fakt ponad trzynastu lat jakie tu przepracowałem, dojrzewając poniekąd do kolejnych decyzji i dalszych etapów w życiu, zarówno sportowym jak i zawodowym. Po prawie dwuletniej absencji na tutejszych ścieżkach, no może poza wodno - biegowymi zakładkami w okresie letnim, postanowiłem odwiedzić gromadkę przyjaciół ze Sztumu...
Zawody łączące dwie dyscypliny to ciekawe urozmaicenie, wśród gąszczu imprez biegowych do których po kilku lat można zwyczajnie przywyknąć. Próbując swoich sił w Aquathlonie, gdzieś z tyłu głowy miałem także start w drugiej z kompilacji tego swoistego wstępu do triathlonu - połączenia biegania i jazdy rowerem. Udział w Duathlonie w Przywidzu rodził się trochę w bólach, ale ponieważ to doskonała okazja do zaliczenia świetnej mocniejszej jednostki treningowej, na wejściu w sezon postanowiłem wybrać się na Kaszuby...
Pierwszy kontakt z Grupą Wodną, elbląskiej braci sportowej miałem kontakt podczas ubiegłorocznych zawodów EnduroMan. Zabezpieczali trasę pierwszego dnia wyścigu na rzece Elbląg, gdzie otwierałem trzydniowe zmagania na dystansie średnim. Marcina Trudnowskiego, pozytywnie nakręconego gościa propagującego wodne szaleństwo w każdym wieku, osobiście poznałem podczas niedawnych zajęć na basenie, gdzie w ramach treningów z zespołem "JestemGit" prowadził zajęcia doskonalące oddychanie w kraulu. Myśl o wzięciu udziału w organizowanej przez "elbląskie wodne kuny" 24 - godzinnej sztafecie pływackiej, pojawiła się od razu jak tylko dostałem o niej informacje, zagadką pozostała godzina na którą uda się wskoczyć...
Rower szosowy to sprzęt, który w ostatnim czasie zyskał ogromną popularność wśród zwolenników dwóch kółek. Z początkiem okresu wiosennego pogoda zachęca do wypięcia sprzętu z trenażera, lub ściągnięcia z niego pajęczyn, oczywiście wszystko zależy od tego w jakim okresie zimowego "letargu" zastał nas czas. Szosa nie wypełni co prawda uniwersalności sprzętu crossowego czy mtb, ale jako jedyna moim zadaniem daje w pewnym sensie poczucie totalnego i niczym nieograniczonego zasięgu. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że daje poczucie nieskończoności...
Od kilku ładnych lat, biegową wiosnę otwierałem w Warszawie, tamtejsza impreza jest dziesięć lat do przodu w stosunku do debiutującej w tym roku z imprezą półmaratońską Gdyni. 11 edycja stołecznej kultowej wręcz imprezy kusiła do ostatniego momentu, wyszło jednak inaczej. W pewnym sensie bardzo lubię nowe wyzwania, nowe miejsca oraz pozytywne emocje jakie na dłuższych dystansach, można z zaciekawieniem obserwować. Dystans połówki bardzo mi leży, znam gdyńskie ścieżki biegowe dość dobrze i choć stwierdzenie "nowe miejsce" do Gdyni w opisywanym przypadku średnio pasuje to postanowiłem wystartować u siebie...
Foto. Tomasz Wrzosek
O pierwszej edycji biegu organizowanego przez El-aktywnych dowiedziałem się przypadkiem, na jednym z treningów w tym pięknym leśnym kompleksie elbląskiej wysoczyzny, pomysł Wojtka Bartnickiego pięknie wypalił. W tym roku łącząc zawody z dodatkowym świątecznym akcentem dla piękniejszej części uczestniczek śmiało mogę stwierdzić, że zespół maniaków aktywności i propagatorów zdrowego trybu życia ogarnął kawał dobrej roboty, no ale po kolei...