Sezon zawodów choć tak naprawdę od kilku lat praktycznie mógłby się nie kończyć, marzec jest miesiącem, w którym kalendarz imprez przyspiesza i każdy weekend oferuje możliwość wzięcia udziału w zorganizowanej imprezie. Jeszcze kilka lat temu ogarniałem większość zawodów w bliższej i czasem kilka w dalszej okolicy, swoisty rekord jaki zanotowałem to około 800 kilometrów podróży aby pobiec 10. Jakie jednak znaczenie ma udział w dyszce dla amatora ze środka stawki ? Poprawa wyniku, debiut, nowe nieznane miejsce czy ludzie, którzy wybierają się z nami w ten szalony rejs, lub czekają gdzieś w docelowej kei wyznaczając nam dobry kurs na życie...
Drugi tydzień treningowych wygibasów kończy weekend, w który wpasowałem dwie zakładki, rowerowo/biegową oraz pływacko/biegową. Postanowiłem również skorzystać z zaproszenia do wspólnego treningu, z elbląskim teamem triathlonistów przygotowujących się w ramach akcji Jestem GIT do startu w finale 1/4 Garmin Iron Triathlon, która odbędzie się 17 lipca 2016 r. w Elblągu. Ja również ująłem tą imprezę w planie, będzie to 3 tygodnie po Suszu, więc teoretycznie jeśli po 1/2 IM będę w stanie w miarę normalnie funkcjonować, w Elblągu nastawiam regulator na maksymalną moc...
Rozpoczynając okres przygotowań do startu w jedynej docelowej imprezie tegoż roku, zdecydowałem się na dość skrupulatny reżim treningowy, według najbardziej odpowiadającej mi metody 80/20, w pewien sposób ciekawie przeniesionej w Triathlon przez Mata Fitzgeralda. Całkowite dopasowanie planu do trybu życia często kolidujące z działaniami życia codziennego jest oczywiście możliwe, ale budzi zasadnicze a zarazem trywialne pytanie – po co ? Postanowiłem, bazując na swoich doświadczeniach oraz pracy z żywym materiałem, wprowadzić zalecane zresztą przez autora modyfikacje, dodając po drodze kilka małych odstępstw od reguły…
Jeszcze nie tak dawno zastanawiałem się nad sensem podęcia działań w kierunku, stawiającym moje podzespoły w stanie podwyższonej gotowości. Jak to będzie, kiedy wstawię do boksu rower, ułożę w koszyku zaplecze biegowe i założę piankę trzymając w zębach okularki ? Był początek grudnia, za oknem szybko robiło się ciemno, sącząc herbatę z cytrynką zacząłem pierwszy szkic cyklu jaki ma mnie do tego doprowadzić. Dziś mija siedem tygodni bliżej ukierunkowanych działań, zostało jeszcze dwadzieścia jeden do godziny zero, z dwudziestu ośmiu jakie wtedy rozpisałem. Tydzień temu ruszyliśmy też z akcją o kryptonimie taktycznym #18procent, w której wspólnie z Waldkiem Misiem rywalizujemy w naszych przygotowaniach do Triathlonu w Suszu na dystansie średnim. Bawiąc się sportem, chcemy też rozdać porcję dobrej energii, pomagając przy tym Fundacji Dorotkowo i dzieciakom znajdującym się pod ich opieką.
Fundacja Dorotkowo zajmuje się rehabilitacją osób niepełnosprawnych, a w szczególności obciążonych trisomią 21 (zespołem Downa) wspomaga ich funkcjonowanie w społeczeństwie, a także wspiera rodziny osób niepełnosprawnych. Wszystkie informacje możecie znaleźć na stronie fundacji dorotkowo.pl więc nie będę ich tutaj powielał. Fundacja Dorotkowo jest nam bliska, ponieważ ma pod swoja opieką siostrzenicę Waldka - Marysię. Uważamy, że ogrom pracy, wsparcia i dobrego serca z jakim spotykają się dzieci będące pod opieką Fundacji, zasługują na nagrodę i dlatego chcielibyśmy poprzez własny wkład wspomóc działanie Dorotkowa. Również Was serdecznie do tego namawiam. Przybij piątkę - przelej piątkę...
Zdjęcie jest linkiem do galerii Tomasz Wrzoska
Styczniowa sobota, za oknem jeszcze ciemno, dzwoni budzik... zaraz zaraz przecież z reguły w weekend go nie nastawiam, więc co do groma ??? Odebrałem. Co robisz za tydzień w niedzielę ? eeee pewnie coś dłuższego, nie wiem może 15 - 17 nad morzem, rzekłem odruchowo. Jedziesz z nami na małą integrację klubową do Stegny ? - padło pytanie w trybie rozkazującym... hymmm... No jasne, że jadę odparłem.
Choć ostatnio występujące anomalie pogodowe zapewne nikogo już zbytnio nie dziwią, to wyjście na trening niejednokrotnie zaczyna się od cebulkowej zagadki, jak ubrać się tym razem ? Ile warstw, jakiej grubości i czy w ogóle wyjść z pod ciepłej kołderki, koca lub oderwać się od gorącej herbatki z imbirem ? Moje obawy rozwiał ostatnio jeden widok dający nie tyle do myślenia, co plus 13 do motywacji. Kiedy lecieliśmy mechanicznym dyliżansem na weekendowy basen prószył śnieg, a dwóch kolesi jak gdyby nigdy nic, cięło zamarznięte na kość powietrze szosami... Można ? Ano, można...
Amator uprawiający sport, co pewien bliżej nieokreślony czas staje przed zupełnie podobnym punktem do rozważenia i podjęciem decyzji, która w znaczący sposób zmienia to, co robi dalej. Nie chodzi tu tylko o część życia poświęconą pasji, ale również działania zawodowe i osobiste. Bo czyż to właśnie nie stawianie sobie celów, wyzwań i pokonywanie barier nie jest tym co podnosi jakość naszego istnienia ? Tym co nas rozwija, nakręca nam sprężynę działania i tym co sprawia, że tak naprawdę żyjemy ?? Czasem warto zrobić coś, o czym nigdy wcześniej nawet by się nie pomyślało, nieracjonalnym, niewykonalnym. Sport pomaga podejmować takie decyzje, a dzięki wytrwałości wiemy, że nie ma rzeczy niemożliwych. Koniec i kropka...
Czasem przez przypadek człowiek trafia na informację, która sama z siebie koduje się lekko i przyjemnie, by pozostać gdzieś z tyłu głowy do czasu jej realizacji. Podobnie było gdy przeczytałem o planowanym spotkaniu z dr Bogusławem Tołwińskim, które miało zostać poświęcone treningowi - strukturze planów, polityce startowej i około sportowym działaniom niwelującym tak niepożądane przez nas wszystkich kontuzje. Parkując swojego potwora na ropę pod Hotelem Młyn w Elblągu, miałem w głowie masę pytań, dotyczących przyszłego sezonu, w którym drastycznie zmieniam kierunek działań. Jak się okazało nasz prowadzący ubiegł większość z nich, wpuszczając nas w objęcia pozytywnej energii starogreckiego Kalos Kagathos...
Organizacja Biegów z okazji odzyskania przez nasz kraj Niepodległości to już dość długa tradycja, a udział w nich daje możliwość połączenia pasji oraz uczczenia na sportowo, tego ważnego dla naszej ojczyzny momentu w historii. Zliczyć wszystkie imprezy było by trudno, a wziąć w nich wszystkich udział tym bardziej. Więc co roku każdy z nas staje przed małym dylematem... gdzie pobiec tym razem ? W naszym przypadku kręcimy się w sumie w koło komina. Najczęstsze starty to Warszawa oraz Gdynia, jednak tym razem, wybrałem się odwiedzić debiutujący oficjalnie z Biegiem Niepodległości Elbląg. Jednak nie na biegowo zwykle, lecz z kamerą...