Zaplanowanie kolejnego wypadu do stolicy polskich biegówek przyszło łatwo. Już po kilku kilometrach drogi powrotnej, było wiadome że za rok wracamy tu ponownie. Wypad “szklarska i jakuszyce 2019” pozostawił za sobą masę wrażeń. Kontekst skrajności pogodowych gdzie już pierwszego dnia w mijanym po drodze Wrocławiu owiało nas przyjemne plus 16 stopni, kontra Szklarska i Jakuszyce, które przywitały nas dosłownie wrzucanymi do auta “łopatami” śnieżnego puchu i kilkoma stopniami na minusie. Tym razem było inaczej i to nie tylko za sprawą iście wiosennej pogody, aż do samej Szklarskiej, ale także warunków jakie na dzień dobry zaserwowały nam Jakuszyce…

Osiem kilometrów dzielące Szklarską Porębę od Jakuszyc wiało grozą, śniegu nic a nic. Czarno. Wszędzie, zarówno na drodze jak i w mijanym po obu stronach “czarnej kuny” lesie. W porównaniu do ubiegłego roku, gdzie otaczały nas śnieżne fortyfikacje usypane przez lokalne pługi, zaczęliśmy przez moment dyskutować czy zabranie nart było do końca dobrym pomysłem. Zdziwienie, zmieszane z pewną dozą konsternacji minęło dosłownie po wjechaniu do Jakuszyc. Śnieg. Niedużo, nieco mokry, ale jednak śnieg.

Pierwszy dzień potraktowaliśmy jako rozruch i dobre kilkanaście kilometrów po dolnym i górnym dukcie, chyba najbardziej popularnymi z Jakuszyckich tras. Śniegu, w porównaniu do ubiegłego roku było jednak mało, miejscami we znaki dawał się całkowity brak założonego śladu lub trasa bardziej przypominała połacie lodu, na które ktoś zupełnie przypadkiem wylał dość pokaźne ilości wody. Na trasach nie panował też zbyt duży ruch, i to zapewne nie tylko przez wspomniane warunki na szlakach, ale także niezbyt zachęcającą zasnutą ponurymi chmurami pogodę…

Dzień drugi wykorzystaliśmy na kultową trasę w kierunku schroniska Orle, wiodącą przez równie popularny “samolot”. Trasa tego dość sporego zjazdu okazała się chyba najlepiej przygotowanym odcinkiem z wielu możliwych do wyboru. Po drodze na Orle cały czas siąpił mokry śnieg, bardziej przypominający deszcz. Szczególnie na zjazdach trzeba było bardzo uważać, aby nie znaleźć się nagle poza szlakiem i nie objąć stojącego na poboczu drzewa. Jazda nawet pługiem kończyła się przepychaniem przed sobą sporych ilości wody, co z kolei powodowało nieco powiększone ryzyko kontroli nad wcześniej obranym kierunkiem i prędkością jazdy…

Bardzo miło zaskoczył nas trzeci dzień pobytu. Padający całą noc śnieg, przykrył białym kożuszkiem czarną do tej pory okolicę Szklarskiej, a Jakuszyce dosłownie zasypał. Cały czas przybywało go więcej i więcej. Trasy doskonale przygotowane przez pracujące w nocy ratraki, stały się po prostu genialne. Całości uroku dodał też fakt, coraz lepszej pogody i przebijające się przez zasnute atramentem niebo, piękne zimowe słońce. Kolejne dni było już tylko lepsze, no może poza weekendowym smutnym faktem ilości pieszych na trasach przeznaczonych dla narciarzy. W całej tej bajecznej oprawie, tkwi wciąż ta sama łyżka dziegciu. Niestety, ale niereformowalne jednostki ludzkie, wiąż z uporem maniaków, pojawiają się na szlaku. Łamiąc nie tylko wyraźne i logiczne zakazy, ale także z upodobaniem niszcząc założony ślad do klasyka ciągnąć w wiadomym tylko sobie celu sanki, lub wchodząc pod nogi biegających łyżwą…

Bieganie na nartach to świetny sport całego życia. Angażujący wszechstronnie organizm wysiłek, krystaliczne powietrze i pewnego rodzaju fizyczne spa dla ciała i własnej duszy, robi fantastyczną robotę. Nasz stricte urlopowy wypad, w połączeniu z lokalizacją naszej bazy uzupełniliśmy także o pełne spektrum regeneracji. Oferująca świetne w tym zakresie warunki Kristina Spa, chyba nie ma sobie równych w tutejszej okolicy. Dla gości w pełnej dyspozycji jest basen, jacuzzi oraz sauna fińska. Jest genialnie i wprost nie można z tego nie skorzystać, szczególnie po wysiłku i zimowym wychłodzeniu własnych podzespołów…

Jakuszyce i połączone z nimi bieganie na nartach, wbijamy na sztywno w coroczne plany taktyczne. Różnorodność tras, piękno otaczającej przyrody oraz kilka kolejnych punktów do odhaczenia w grafiku, czeka już na swoją kolej. Trasy na kopalnię, krogulec, piesze wycieczki w kierunku schroniska na Wysokim Kamieniu czy też Wodospadzie Kamieńczyka i Karczma “Stary Winkiel”, już czekają aby się im przypomnieć…

Z pozdrowieniem – Marek Mróz & Andrzej Panek

Niniejszy wpis nie jest sponsorowany. Poniżej zamieszczamy ciekawe linki afiliacyjne do najlepszych książek o narciarstwie biegowym. Dokonując z nich zakupu, wesprzesz rozwój bloga. Dziękujemy.

1. Przewodnik turysty narciarza. 50 tras w polskich górach – kupisz tutaj