Żyjemy w świecie nieskończonych możliwości, wciąż pojawiają się nowe ciekawe opcje wyzwań, sprawdzenia się czy złapania garści dłuższej lub krótszej motywacji. Codziennie zalewa nas masa informacji, z których większość to spam, reklama lub wszechobecny targ próżności. Wartościowe zasoby wymagają sięgnięcia zupełnie gdzie indziej, czasem poza horyzont własnych utartych schematów. Przefiltrowanie tego wszystkiego,  wymaga całkiem sprawnego systemu operacyjnego oraz pewnej dozy specyficznych umiejętności, lub podjęcia kilku mało wygodnych własnych decyzji…

W obecnie funkcjonującym systemie aktywności osób nie będących zawodowymi sportowcami, bądź nie korzystających z usług trenerów zajmujących się prowadzeniem całego cyklu w sposób sensowny, bardzo często pojawia się określenie “idę na trening”. Osobiście uciekłem od tej formy nazywania własnych aktywności z bardzo prostej przyczyny. Trening jest usystematyzowanym ciągiem czynności, często ukierunkowanych na określoną dyscyplinę oraz periodyzację zadań. W treningu poprzez właściwe formy i metody dąży się do osiągnięcia maksymalnej formy w danym czasie. Owszem, nie ma może nic złego w podjęciu rękawicy, sam niejednokrotnie podążałem tą ścieżką. Tylko czy w perspektywie bezcennego czasu, takie rozwiązanie jest najlepszym z możliwych wyjść, najlepszym do obrania kierunkiem na kompasie życia? Czy może jednak dość szybko zaprowadzić nas w objęcia własnej “ślepej ulicy” ?…

Od ponad roku nie wychodzę na trening. Idę na siłownię, idę pobiegać lub po prostu jak za dawnych lat idę na rower. Dopasowuję aktywność do aktualnego samopoczucia, własnych potrzeb lub możliwości czasu, czy też po prostu rzuconej na prędce improwizacji przez znajomych lub samego siebie. Do tych zmian zainspirowały mnie dwie zasadnicze kwestie. Pierwsza z nich to ruch ( movement ) jaki zacząłem praktykować nieco ponad rok temu, gdzie mimo nieco za dużego według wykładni  własnego BMI, jestem sprawniejszy niż kiedykolwiek przedtem. No może poza okresem kiedy to większość popołudni spędzało się wesołą bandą na lokalnym placu zabaw lub chwiejącym się obdartym z farby trzepaku. Drugim z elementów układanki jest rower, a w zasadzie zmiana jakiej poddałem wiążący się z nim obszar. Sprzęt, który obecnie umożliwia mi połączenie dwóch mikro zachwytów: prędkości i swobody na szosie oraz przygody i eksploracji nieznanych dotąd terenów jakie dawniej umożliwiało jedynie mtb…

Łatwo jest podjąć spokojną, rozsądną decyzję z wieczora,

co innego jest wprowadzić ją w czyn w jasnym blasku dnia…

Truman Capote

Wszystko co robisz wymaga czasu. Czasu, którego nie możesz zaoszczędzić, zyskać lub kupić. Jedyne co możesz zrobić w tej kwestii, to uwolnić zaśmiecone dotąd obszary i z satysfakcjonującym Cię efektem bardzo dobrze je wykorzystać. Mój czas uwolniło porzucenie sztywnych ram treningowych, realizacja aktywności z osobami nie mającymi parcia na trywialne “dalej, szybciej i więcej” oraz praktycznie całkowite wykluczenie startów w zawodach. Poza relatywnie ekonomiczną stroną tej decyzji, zmienia się także nieco nudne otoczenie w jakim do tej pory się przebywało. Zmiana otoczenia w zasadniczy sposób potrafi wpłynąć na nasze działania, podejmowane decyzje, wyzwania oraz na sposób ich postrzegania. Warto poeksperymentować w tym zakresie, spróbować nowych rozwiązań, zauważać pojawiające się okazje i nawiązywać wartościowe relacje…

Jednym z rozwiązań jakie sam zastosowałem jest, nieco drastyczne odcięcie się od szumu informacji. Wyłączenie wszelkich powiadomień z mediów, ich ograniczenie lub wręcz ich usunięcie okazało się całkiem skuteczną opcją uwolnienia czasu i skupienia się na rzeczach ważnych. Wychodzę z założenia, że przyjrzę się im tylko wtedy, kiedy świadomie tam zajrzę. W żadnym innym wypadku nie powinny mnie one rozpraszać. Jedyny temat jaki pozostawiam on-line to okresowe automatyczne odświeżanie poczty biznesowej. Watro także wywalić wszelkie strony i grupy zaśmiecające podawaną nam na tacy sieczkę reklam i spamu. Dobrą praktyką jaką sam stosuję jest także okresowe czyszczenie sieci z “pseudo znajomych”. Chodzi tu głównie o osoby nie wchodzące w żadne wartościowe interakcje lub traktujące media społecznościowe jako miejsce na publikację czegokolwiek, co im się w życiu przypadkiem przytrafia. Bezwartościowych bzdur, łańcuszków szczęścia, rekordów polubień lub kont “nieświadomych” użytkowników sieci jest zdecydowanie za dużo. Czy warto tracić na to bezcenny czas ? Przeznaczenie uwolnionego w ten sposób zasobu na rzeczy wartościowe, własny rozwój czy inspirujące rozmowy na żywo, jest o wiele ciekawszym pomysłem…

Czas nieubłaganie pędzi do przodu, odkładane na później decyzje wraz z jego upływem pokrywa kurz. Pędząc wciąż naprzód zbyt często zapominamy o najważniejszych obszarach, jakie mamy do wyłącznej dyspozycji. Naszym ciele, zdrowiu i realizacji własnych marzeń, planów lub pasji. W tym roku postawiłem praktycznie na dwa wyzwania związane z rowerem, nie wykluczam także udziału dla zabawy w sztafecie triathlonowej z przyjaciółmi, tak jak w roku ubiegłym. Amatorski sport jest fajny, niestety w wielu obszarach zwykła odpowiedzialność, gubi się w aspekcie przerostu formy nad treścią. Po prostu nie chcę brać w tym udziału, a jeśli na cokolwiek się zdecyduję, powinno to wnieś zasadniczą wartość dodaną w moje życie…

Z Pozdrowieniem – Marek Mróz

Niniejszy wpis nie jest sponsorowany. Poniżej zamieszczam ciekawe linki afiliacyjne do wartościowych książek o pasji związanej z rozwojem osobistym. Dokonując z nich zakupu, wesprzesz rozwój bloga. Dziękuję.

  1. Algorytmy – Kiedy mniej myśleć – kupisz tutaj,
  2. Cyfrowy Minimalizm. Jak zachować skupienie w hałaśliwym świecie – kupisz tutaj,
  3. Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi – kupisz tutaj,
  4. Lifehaker – Jak żyć i pracować z głową – kupisz tutaj.