Akwarystyka od zawsze była blisko mojego własnego środka ciężkości. Większe czy mniejsze szkiełka, 20 czy 570 litrów wody, nie robiło w zasadzie większej różnicy, liczyło się tylko całkowite pochłonięcie tą piękną pasją. Poprzez splot wszystkiego co było dostępne w ówczesnych sklepach akwarystycznych, poprzez późniejszy dłuższy epizod związany z wielkimi afrykańskimi jeziorami i endemicznymi pielęgnicami z Jeziora Malawi oraz Tanganika, przyszedł czas na całkowitą zmianę struktury akwarystycznej pasji. Przesiadkę na nieco gęstszą i zdecydowanie bardziej słoną wersję wody, zainicjowały wbrew pozorom zupełnie przypadkowe i niespodziewane zdarzenia. Obecnie jednego jestem pewien, do słodkiej wody na pewno nigdy już nie powrócę...